Gdy przechadzałam się jak zwykle po łowach nagle poczułam wspaniały
zapach. Był tak cudowny, że nie mogłam się mu oprzeć. Poszłam za jego
wonią jakby w transie. Co dziwne zaprowadził mnie on do całkiem znanego
miejsca - kuchni. Tam pracowała z zapałem Etna... Nie, nie była sama!
One były trzy! Trzy Etny! Aż krzyknęłam z wrażenia jak przy zobaczeniu
Guida. Szybko zmieniłam się w ducha by mnie nie zauważyła. One
powiedziały z nutą przestrachu w głosie:
- Jest tu kto...?- odpowiedziała im tylko pustka więc znów zabrały się do pracy. Ja oczywiście wytrącona z równowagi znów stałam się widzialna. Tym razem Etna wchłonęła dwie inne Etny co wyglądało co najmniej dziwnie i zaczęła się tłumaczyć:
- Eh witaj... Mysterys? Tak? Ja... Znaczy my tu...- jąkała się.
- Nie tłumacz się. Przecież widziałam...- nie dokończyłam bo ona mi przerwała.
- HEJ! Ale jak ty się tu dostałaś?!- nagle się przeraziła.
- Tak... Ty tworzysz swoje klony a ja zamieniam się w ducha... Fajnie, nie?- zaśmiałam się z minimalnym sarkazmem.
- Fakt. Dobrałyśmy się nie źle...- przyznała Etna.
- Wiesz dlaczego do Ciebie podeszłam tam przy Wodospadzie Blasku?
- Eh no... nie.
- Bo przypomniałaś mnie. Smutek w oczach, chuderlawa i taka... Mmm no... Szukająca wreszcie szczęścia.- na to wspomnienie aż łza mi się zakręciła w oku.
- Fakt. Przecież dołączyłam tu zaledwie dwa dni temu... Nikogo nie znam i...
- Hej! A ja to co?- udałam obrażoną a ona zaczęła się śmiać.
- No ty to co innego...- powiedziała próbując powstrzymać śmiech.
- Dobra dość pogaduszek. Powiedz co tam gotujesz?
- Pstrągi smażone na ognisku z odrobiną soku z cytryny.- pokazała mi danie a ja już wyciągałam łapę by wziąć choć jednego lecz ona zabrała mi je z przed oczu.
- Musisz poczekać do obiadu!- zaśmiała się. Byłam bardzo niepocieszona. Gdy jedliśmy pomyślałam, że dziś zyskałam nową przyjaciółkę... Tak naprawdę jedyną przyjaciółkę.
- Jest tu kto...?- odpowiedziała im tylko pustka więc znów zabrały się do pracy. Ja oczywiście wytrącona z równowagi znów stałam się widzialna. Tym razem Etna wchłonęła dwie inne Etny co wyglądało co najmniej dziwnie i zaczęła się tłumaczyć:
- Eh witaj... Mysterys? Tak? Ja... Znaczy my tu...- jąkała się.
- Nie tłumacz się. Przecież widziałam...- nie dokończyłam bo ona mi przerwała.
- HEJ! Ale jak ty się tu dostałaś?!- nagle się przeraziła.
- Tak... Ty tworzysz swoje klony a ja zamieniam się w ducha... Fajnie, nie?- zaśmiałam się z minimalnym sarkazmem.
- Fakt. Dobrałyśmy się nie źle...- przyznała Etna.
- Wiesz dlaczego do Ciebie podeszłam tam przy Wodospadzie Blasku?
- Eh no... nie.
- Bo przypomniałaś mnie. Smutek w oczach, chuderlawa i taka... Mmm no... Szukająca wreszcie szczęścia.- na to wspomnienie aż łza mi się zakręciła w oku.
- Fakt. Przecież dołączyłam tu zaledwie dwa dni temu... Nikogo nie znam i...
- Hej! A ja to co?- udałam obrażoną a ona zaczęła się śmiać.
- No ty to co innego...- powiedziała próbując powstrzymać śmiech.
- Dobra dość pogaduszek. Powiedz co tam gotujesz?
- Pstrągi smażone na ognisku z odrobiną soku z cytryny.- pokazała mi danie a ja już wyciągałam łapę by wziąć choć jednego lecz ona zabrała mi je z przed oczu.
- Musisz poczekać do obiadu!- zaśmiała się. Byłam bardzo niepocieszona. Gdy jedliśmy pomyślałam, że dziś zyskałam nową przyjaciółkę... Tak naprawdę jedyną przyjaciółkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz