- Tasha...- głos wydawał się znajomy. Wszędzie rozpoznałabym ten głos to był... Max! Ale to nie możliwe przed chwilą leżał tam nieruchomo- myślałam. Nagle ktoś jeszcze raz wypowiedziała moje imię. Odwróciłam się.
- Max!! Ty żyjesz!- rzuciłam się mu w ramiona. Po chwili zorientowałam się że Max jest cały we krwi.
- Co się stało?- szepnęłam.
- Wiesz EHU EHU- próbował coś z siebie wyrztuśić.
- Już dobrze.- uspokoiłam go. Po chwili zawyłam. Czekałam na odpowiedź Diany która jest medykiem, lecz nie odezwała się... Pomyślałam "To już koniec". Oboje zapadliśmy w głęboki sen. Śniła mi się moja mama. Śpiewała mi pewną pieśń. Tylko ją pamiętam z dzieciństwa. Mama codziennie mi ją nuciła. Leciała ona tak:
"Kwiatku światło zbudź,
okaż mocy dar,
odwróć czasu bieg
i zwróć mi dawny skarb.
Ulecz każdą z ran,
odwiń losu plan,
co stracone znajdź
i zwróć mi dawny skarb..."
Po czym obudziłam się i zaczęłam śpiewać. Max obudził się i jego rany zostały uleczone.
- Tasha? Ty to zrobiłaś?
Przez chwilę nie mogłam z siebie nic wydusić po czym powiedziałam:
- Wracajmy do watahy.
I tak odkryłam swoją nową moc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz